Po emocjach związanych z pierwszym zakupowym wrażeniem, zaczynasz się po prostu zastanawiać, co można jednak założyć do butów, które pierwotnie zdawały się być przysłowiowym strzałem w stopę;).
Fioletowe buty są dla mnie ugrzecznioną wersją "fuck me boots" (pozdrawiam Cię Bartku, jeżeli kiedykolwiek tutaj trafisz;) więc uznałam, że tylko coś klasycznego może być odpowiednie, żeby nie przesadzić.
Wełniana mała czarna wzbogacona została tylko o delikatne fioletowe wstawki. Do tego malutki, czarny, ażurowy sweterek i czarna torba. Pewnie przydałby się jakiś łańcuszek, coś co wzbogaciło by górę sukienki, ale rzadko kiedy przykładam się do takich detali. Zwykle czasu mam tyle, żeby zrobić sobie chociaż minimalny makijaż.
Buty nie zmasakrowały mi stóp. Wytrzymałam w nich ponad dwie godziny, ale komfortowym chodzeniem bym tego nie nazwała. Potwierdzam więc – nadają się głównie do lansowania:P
Mimo, że zarzekałam się w poprzedniej notce, iż nigdy więcej Deichmanna – ja tak łatwo nie odpuszczam i tak szybko się nie poddaję. Po prostu nie przyjmuję do wiadomości, że coś, na co wydałam moje ciężko zarobione pieniądze, miałoby teraz kurzyć się w szafie. Tak więc Deichmanny – przygotujcie się- chociaż jeden sezon musicie mi wiernie służyć.
Sukienka - Mango - www. mangooutlet.com rozmiar 34 , %
Buty- Deichmann - Catwalk - rozmiar 37
Sweterek - Stradivarius - sh- rozmiar S
Torba - H&M
Fotki:Milena
niedziela, 27 września 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Popatrzyłam jak ładnie, jak zgrabnie wyglądasz - w tym stroju wybornie :)
OdpowiedzUsuńIdę teraz rozbić lustra w domu, albo coś - nie wiem co ;)
Dziękuje moja droga za miły komentarz, ale myślę, że chyba trochę przesadzasz;)
OdpowiedzUsuńśliczna jest ta sukienka, i bardzo ładnie w niej wyglądasz
OdpowiedzUsuń