W kuchni krzątam się jakieś dwa razy w roku;). Ale jak już się do czegoś zabieram, to wychodzi naprawdę smakowicie. Tę śmiałą tezę potwierdził dziś mój mąż, który po obiedzie chciał mnie nosić na rękach;).
To byłby prawdziwy obciach, by Ślązaczka z krwi i kości nie umyła na święta okien i nie przyrządziła dwudaniowego obiadu (niektórzy jeszcze myją podłogi, zanim goście przychodzą;). Tym razem kuchnia więc wydała:
- rosół z makaronem
- pieczoną kaczkę z jabłkami, czerwoną kapustę i młode ziemniaki
- tradycyjny sernik
Wiem, że niektórzy z Was w to nie uwierzą-ale ja naprawdę lubię jedzenie:).
Wesołych Świąt!
niedziela, 4 kwietnia 2010
Subskrybuj:
Posty (Atom)