niedziela, 11 stycznia 2009

Najtrudniejszy pierwszy krok


Pomysł na bloga powstał jakieś 18 miesięcy temu, pomysł na to by zrobić coś w internecie w 2006 r. Tym samym przekraczam chyba ramy zdrowego rozsądku jeżeli chodzi o tak zwany launching;) w jakiejkolwiek branży:D. Rekord zapewniony. Ale jak to powiadają - przyjdzie czas przyjdzie i ochota. No i przyszła, zamieszała mi w głowie, pozostawiła jak zwykle z mnóstwem nieogarniętych przemyśleń. Tym razem się jednak wzięłam, zawzięłam i bloga odpaliłam.

Blog dla petitek (wiem, wiem to takie ciastka, ale tak mi się ta nazwa spodobała, że nie mogłam się oprzeć) to test. Jak napisałam w pierwszym zdaniu od 3 lat zabieram się i nie mogę ruszyć z kopyta z inicjatywą zrobienia czegoś w internecie. Ten blog będzie moim swoistym sprawdzianem, tego co wiem, a czego jeszcze nie umiem w tej branży. Lepiej przecież ryzykować na czymś co w 100% jest prywatne, czyż nie? To raz.

Druga strona medalu jest taka, że nie znalazłam w sieci wielu blogów kobiet w rozmiarze xs (no poza tymi rzecz jasna, które traktują xs jako ideał w każdym calu, ale nie o tych mowa;). Za wielką wodą to i owszem, w Europie być może? (nie wiem, muszę sprawdzić:), u nas raczej z tym kiepsko. Żeby była jasność pełna. Nie jestem znawczynią trendów, to ja sama muszę się inspirować ciągle, a nie inspirować kogoś. Większość rzeczy, które ubieram to nieskomplikowane zestawy, w tonacjach szaro-burych, wtapiających się w tłum. Z racji mojej profesji jestem skazana na dress code w którym naprawdę zaszaleć nie można. Dodajcie do tego jeszcze problemy jakie ma z ubraniem klasyczna petitka i gwarantuje, że nie ma tu nic do oglądania i podziwiania:).

Trzy. Moda jest fajna. Jest trudna, nieprzewidywalna - ale fajna. Chciałabym wrócić do czasów kiedy się nią bawiłam, kiedy wracałam skonana do domu po 4 godzinnym buszowaniu w lumpeksie, kiedy inspiracją były ubrania bohaterek tandetnych fotostory w "Dziewczynie" czy teledyski Madonny i Prince'a. Takie było liceum. Mam niewiele zdjęć z tamtych czasów, ale pamiętam jak dziś, że do szkoły ubierałam lycrowe legginsy! i obszerny brązowy sweter zrobiony przez koleżankę mojej mamy. Ileż ja się nachodziłam za tymi legginsami! Potem się wszystko zmieniło. Zaczęłam dorastać do tego, żeby z nastolatki w legginsach stać się wreszcie kobietą w garsonce i tu napotkałam na ścianę. Wszystko wydawało mi się takie same, jednakowe, jakieś takie "bez jaj", no i oczywiście za duże. Odpuściłam więc na lat wiele. Zakładałam t-shirt i dżinsy, włosy wiązałam w koński ogon, żeby mieć to wszystko z głowy.W międzyczasie pojawiło się jedno dziecko, potem drugie...pieluchy, zupy i kupy...gdzie mi tam było myśleć o tym jak się wygląda i w czym się chodzi.Do dzisiaj tak mam niestety w większości moich codziennych zestawów ubraniowych.A potem wtopiłam w klimaty biurowe i tkwię w nich do dziś. To miejsce będzie więc dla mnie swoistą odskocznią. To co tutaj pokaże to będą jedynie moje marzenia jak mogłabym się ubierać gdybym była 10 lat młodsza i miała w głowie to co teraz;). Dzisiaj jestem na takim etapie, że najzwyczajniej w świecie przeraża mnie wizja prezentowania siebie w stylu " z tyłu liceum z przodu muzeum". To pewnie irracjonalny lęk, ale gdy się ma już bliżej 40-stki niż 20-stki to łatwo przekroczyć tę cienką granice dobrego smaku. I znowu jak w katarynce - petitce tym bardziej jest ciężko, bo co poradzisz, gdy lepiej leżą na tobie ubrania dedykowane nastolatkom a nie kobietom dojrzałym?

Cztery. Szafiarki. Nie ukrywam, że jestem pod dużym wrażeniem tego, co i jak dziewczyny robią ze swoimi łowami, jak zestawiają i jak kombinują, jak podążają za trendami. Przede mną daleka jeszcze droga i wcale nie zamierzam tak ślepo nią podążać, nie taki jest bowiem mój cel. Nie zamierzam być trendsseterką i porywać tłumów:)

Pięć. Zawsze lubiłam pisać. Zazwyczaj mam permanentny stan snucia opowieści w głowie- gorzej z przelaniem tego na papier (edit: dysk;). Jak w moim ulubionym skeczu Kabaretu Moralnego Niepokoju "Kolęda" - "Tak to Ci się japa nie zamyka":D
Moją karmą jest napisanie chwytliwego scenariusza i życie z tantiem;)-już nie mogę doczekać się emerytury:D. Mam jednak tendencje do dłużyzn, co wyszło już w pierwszym poście:). Niech więc to będzie też doskonalenie mojego "pisarskiego" warsztatu;)

A więc Panie i Panowie! Otwieram swe podwoje, tadam (fanfary!!!)

Blog dla petitek oficjalnie uważam za otwarty!

3 komentarze:

  1. Witam w Klubie Petitek!
    Ja mam 39 lat i też jestem mamą dwójki urwisów a zdecydowanie wyglądam jak ich siostra i nie zawsze jestem z tego zadowolona...
    Zdarzają mi się zakupy w 5-10-15 i H&M kids,
    a juz Zara kids 11-12 lat pasuje na mnie IDEALNIE!:)
    Fajnie tu u Ciebie.
    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam Petitkę Migotkę:)
    Linkuję Cię w takim razie u siebie w Petitkach.

    OdpowiedzUsuń
  3. To w takim razie ja też linkuje Ciebie u siebie!:)

    OdpowiedzUsuń